Mam świadomość, że osób, które „wiedzą swoje” w żaden sposób nie przekonam – są jednostki i grupy, które głęboko przekonane o swojej nieomylności będą uparcie twierdzić, że ziemia jest płaska, sieć 5G zabija wołu w ciągu jednego dnia i sprawia, że kury będą znosić rakotwórcze jaja, a jeśli z któregoś coś się wykluje, to na pewno będzie miało dwie głowy. Te same (choć nie zawsze) osoby, będą dowodzić, że szczepionki zabijają lub grożą nieodwracalnym kalectwem u większości szczepionych, a Bill Gates chce wszczepić wszystkim ludziom na ziemi chipy, które pozwolą rządom i korporacjom namierzać obywateli i inwigilować ich 24 godziny na dobę, zaś niewygodne jednostki eliminować wysyłając sygnał wywołujący wewnętrzną destrukcję organizmu.
Rzeczą, która mnie niezmiennie wkurza (w stopniu takim, że resztką sił powstrzymuję się przed użyciem terminu bardziej dosadnego) jest powracające niczym fale przypływu bredzenie, że pandemia COVID-19 to ściema. Co i raz jakiś bliżej niezidentyfikowany negacjonista, mianujący się prześladowanym autorytetem naukowym lub społecznym wystrzeli z twierdzeniem, że statystyki są przekłamane, maseczki nikogo nie ratują, a wszelkie restrykcje są po to, aby zwiększyć kontrolę władzy nad obywatelami. I dyskusja z osobami, które podchwycą tego typu rewelacje przypomina rozmowę z wyznawcami „teorii” o płaskiej ziemi.
Dane na temat pandemii są brutalne – na ogólnoświatowej liście przebojów w kategorii „Przyczyna zgonu” COVID-19 awansował na dobre do pierwszej trójki, wyprzedzając większość chorób (w tym nowotwory), zabójstwa, głód i konflikty zbrojne i doganiając prawie doganiając wypadki drogowe i choroby układu krążenia. Nawet jeśli uznalibyśmy, że statystyki śmiertelności dla COVID-19 są czterokrotnie zawyżone z powodu wpisywania wirusa jako przyczyny zgonu u osób ciężko chorych jeszcze przed złapaniem tej nowomodnej infekcji, to i tak ten wredny skubaniec statystycznie może nas wykończyć z dużo większym prawdopodobieństwem, niż wojna, terroryzm, powódź, pożar lub wirus grypy, do którego COVID-10 jest beztrosko porównywany. Piszę o tych statystykach, choć mam świadomość, że osób, które „wiedzą swoje” w żadem sposób nie przekonam – są grupy osób, które głęboko przekonane o swojej nieomylności będą uparcie twierdzić, że ziemia jest płaska, sieć 5G zabija wołu w ciągu 1 dnia i sprawia, że kury będą znosić rakotwórcze jaja, a jeśli z któregoś coś się wykluje, to na pewno będzie miało dwie głowy. Te same (choć nie zawsze) osoby, będą dowodzić, że szczepionki zabijają lub grożą nieodwracalnym kalectwem u większości szczepionych, a Bill Gates chce wszczepić wszystkim ludziom na ziemi chipy, które pozwolą rządom i korporacjom namierzać obywateli i inwigilować ich 24 godziny na dobę, zaś niewygodne jednostki eliminować wysyłając sygnał wywołujący wewnętrzną destrukcję organizmu.
Wymieniłem kilka z tych pseudorewelacji, ale nie mam zamiaru się z nimi rozprawiać. Nie teraz. Zapewne w najbliższych wpisach podejdę do niektórych z tych „mitów” i spróbuję je rozmontować, ale dziś chciałem zwrócić uwagę na sposób, w jaki te teorie spiskowe i pseudonaukowe atakują nasz świat. Z góry uprzedzam, że nie będzie to jakaś głęboka analiza, ale mam nadzieję, że dla kogoś okaże się użyteczna bardziej niż dowcipny mem o szkodliwości maseczek ochronnych.
Ustalmy na początek, że wszystkie teorie spiskowe, pseudonaukę i inne tego typu rewelację określimy umownie jako „mit”. Mit w istocie działa jak wirus – tak samo wkracza do akcji, tak samo się rozprzestrzenia i analogicznie do wirusa sieje mniejsze lub większe spustoszenie. Różnica polega na tym, że wirusy funkcjonują w biosferze, a mity w sferze społecznej, a w zasadzie w infosferze. Zanim powstanie mit, w infosferze krąży jakiś fakt, zazwyczaj neutralny, często mało znaczący, podobnie jak wirus na początku jest niewinną porcją DNA. Potem często do tego faktu dokleja się kolejny, który zmienia nieco znaczenie tego pierwszego, a potem dopina się kolejny, który z całej sekwencji robi już dość niebezpieczną treść. Weźmy sobie taki przykład (zaznaczam, że rzecz bardzo upraszczam): Dziecko X dostaje zespoloną szczepionkę na większość chorób wieku dziecięcego (fakt prawdziwy), dziecko X dostaje ciężkich powikłań po szczepionce, które prowadzą do uszkodzenia układu nerwowego, przez co dziecko X będzie do końca życia mniej lub bardziej niepełnosprawne (fakt prawdziwy), doktor medycyny komentujący fakt w roli eksperta mówi „To dziecko nie powinno być poddane szczepieniu” (fakt prawdziwy). Mamy zatem trzy prawdziwe informacje, które ustawiają nam się w sekwencję: Gdyby dziecko X nie otrzymało szczepionki zespolonej, nie nastąpiłyby tragiczne w skutkach powikłania. Taka sekwencja trafia do nosiciela „zero” – matki dziecka, która oświadcza „Gdybym wiedziała, to co wiem teraz, nigdy nie pozwoliłabym zaszczepić mojego dziecka”. Mit jest gotowy, choć jeszcze nikt nie wie, że to mit, stanie się nim po przejściu na nosiciela numer jeden. Może być nim przyjaciółka matki dziecka, która delikatnie przeinaczając fakty, pocztą pantoflową rozpuszcza informację „Szczepionki mogą prowadzić do kalectwa dzieci”. W każdym razie historia zaczyna żyć własnym życiem, wirus zaczyna mutować. Potrzebuje jeszcze efektywnego systemu transmisji. Może to być dziennikarz, który delikatnie podkręci fakty, żeby historia się sprzedała i puści rzecz w eter. Ale najlepiej sprawdzają się w tym przypadku media społecznościowe – bo wyłączają one mechanizmy rozsądnego filtrowania i analizowania informacji, zmuszając do szybkiego przetwarzania (tak jak telewizja), ale zapewniają iluzję, że przecież to namiastka słowa pisanego (tak jak prasa), które ma status źródła bardziej wiarygodnego i mniej ogłupiającego. Dzięki temu historia stająca się mitem niczym wirus ciągle może udawać coś niezależnego, będącego wręcz nie na ręke władzy i różnym „czynnikom”, a przez to pożytecznego i bardzo ważnego, co koniecznie trzeba przyswoić i podzielić się tym z innymi. I niemal przy każdej transmisji mit może dalej mutować, bo każdy dorzuci coś od siebie. Bardzo ważnym elementem takiej „epidemii” mitu są „pożyteczni idioci” – to ludzie często całkiem inteligentni, albo przynajmniej sprawiający wrażenie takich, często posiadający wielu znajomych w mediach społecznościowych, a nawet będący celebrytami lub lokalnymi autorytetami, działający niekiedy w dobrej wierze, a niekiedy motywowani wyłącznie własną próżnością i chęcią podtrzymania zainteresowania swoją osobą, powtarzają mit z wielkim namaszczeniem. Niekiedy stawiają na końcu swoich wypowiedzi znak zapytania w stylu „Dlaczego nikt władz się nie wypowie na ten temat? Coś w tym jest, nie sądzicie?”. Po kilku takich występach celebrytów mit rozpowszechnia się ze zdwojona siłą, bo przecież skoro jakaś gwiazda, polityk czy nawet lokalnie rozpoznawany biznesmen się w dany sposób wypowiada, to coś w tym musi być. Pandemia gotowa. Ponieważ w dość szybkim czasie mit wymyka się spod kontroli, zaczyna być traktowany jako prawda, więc co raz trudniej jest odróżnić informacje prawdziwe od nieprawdziwych. W takim środowisku mogą powstawać kolejne mity, tylko że w ich DNA są już wbudowane ewidentne fake newsy. Każdy kolejna generacja mitów będzie zatem groźniejsza od poprzedniej, taka jak coraz groźniejsze mogą być kolejne generacje wirusów.
W naszym szybko komunikującym się świecie mamy niewiele środków pozwalających powstrzymać rozprzestrzenienie się wirusowych półprawd i mitów. Oczywiście wracając do przykładu podanego na początku mojego opisu, najlepiej byłoby zapytać lekarza, który wypowiedział się jako ekspert, co miał dokładnie na myśli. Wtedy dowiedzielibyśmy się, że chodziło mu o to, że to konkretne dziecko nie powinno było otrzymać zespolonej szczepionki, a już na pewno nie w tamtym czasie, gdyż urodziło się jako wcześniak i miało trochę słabszy układ odpornościowy, wobec tego powinno mieć indywidualny kalendarz szczepień, a każda szczepionka powinna być poprzedzona dodatkowym badaniem. A gdybyśmy zapytali matkę dziecka, czy zaszczepiła dwoje kolejnych swoich dzieci, które już nie były wcześniakami, dowiedzielibyśmy się, że tak oraz, że żadne z nich nie miało powikłań. Zazwyczaj jednak nie mamy szans dotrzeć do pierwotnego źródła informacji, a poza tym nawet jeśli, to nie łudźmy się, że uda nam się przekrzyczeć tłum tych, którzy wiedzą lepiej. Kiedy mit zacznie żyć własnym życiem, osoba zainfekowana zamiast uodpornić się na mit, staje się odporna na fakty do tego stopnia, że nie przyjmie ich do wiadomości, nawet jeśli te ugryzą ją w tyłek.
Pozostają nam środki najprostsze, jak w przypadku COVID-19 – zdrowy dystans, do wszystkiego, co widzimy w sieci i maseczka, której odpowiednikiem jest nieudostępnianie wszystkiego jak leci, w szczególności, jeśli nie potwierdziliśmy tego w dwóch, trzech niezależnych od siebie i możliwie obiektywnych źródłach. W każdej chwili udostępniając coś w sieci musimy mieć świadomość, że możemy być tylko pożytecznymi idiotami, biorącymi udział w transmisji szkodliwego mitu. Co gorsza, może być to mit, na którego rozpowszechnieniu zależy komuś, kogo intencje nie są czyste.
Takim pożytecznym idiotą, ogniskiem infekcji mogę być również i ja. Każdy z nas.
Włóż maseczkę! Nie transmituj dalej szkodliwych treści!