On przyszedł.
Do kierowców spędzających Święta gdzieś na wielkim parkingu pod Dover.
Do uchodźców i imigrantów, których tratwy toną gdzieś na Morzu Śródziemnym.
Do tych, którzy pod respiratorami toczą swoją walkę z Covid-19 i do tych, którzy umierają, bo przez pandemię opieka medyczna nie działa, tak jak powinna.
Do lekarzy, pielęgniarek, diagnostów, ratowników medycznych i salowych padających pod natłokiem obowiązków i do tych, którzy pandemię uważają za dobry pretekst, by dodatkowo zarobić na pacjentach.
Do kobiet protestujących w wymalowanymi błyskawicami i do policjantów pacyfikujących protesty.
Do umęczonych kobiet i dzieci, które gdzieś w odległych krajach, pracując w niewolniczych warunkach szyły ubrania i składały zabawki, które wylądowały w świątecznych prezentach. Ale także do tych, którzy te świąteczne prezenty znaleźli pod swoimi choinkami.
Do tych pracowników, którzy w przemysłowych wyziewach jakiejś chińskiej strefy przemysłowej zmontowali smartfona, tablet lub komputer, na którym to czytasz.
Do przestępców, tych odsiadujących wyroki i tych, których sprawiedliwość nie dosięgła, i do ich ofiar.
Do Kościoła i jego duszpasterzy, tych żyjących w hipokryzji i skrytym grzechu, i tych pokornych i wytrwałych świadków Ewangelii, otwartych na ludzi i świat.
Do tych, którzy wywołują wojny i pożogę i do tych, którzy dzień w dzień, niestrudzenie niosą pokój.
Do tych co wierzą i do tych co nie wierzą w nic.
Do Ciebie, do mnie. Do każdego.
Bóg przyszedł, przychodzi i przychodzić będzie. Bezwstydnie rodząc się jako małe dziecko. Bo On chce się spotkać z każdym człowiekiem, być z ludźmi na dobre i na złe.
Święta w tym roku uświadamiają mi dobitnie, że Boże Narodzenie to jest święto spotkania. Spotkania, na które powinno się iść z pełną otwartością, bez uprzedzeń, oczekiwań, bez utartych kolein myślenia o tym, kogo spotkasz. Spotkania, na które potrzeba zabrać tylko czułość i gotowość na drugiego człowieka.
Kościół wybrał świętego Józefa na patrona nowego roku. Szukając jakiegoś obrazka, który mógłbym dołączyć do tego świątecznego wpisu, znalazłem właśnie ten, ze świętym Józefem trzymającym z czułością nowo narodzonego Jezusa, z Miriam śpiącą w tle po trudach porodu. Józef, któremu w pół roku wywaliły się wszystkie życiowe plany i dla którego odtąd nic nie będzie już takie, jakie w jego mniemaniu miało być. Józef, który ma wychowywać nieswoje dziecko, który musi zostawić swój bezpieczny byt w Nazarecie i wędrować z ciężarną żoną do Betlejem. Józef, który z uczciwego, zapewne szanowanego w swojej miejscowości rzemieślnika za chwilę będzie musiał stać się uciekinierem, ściganym przez satrapę Judei, uchodząc wraz z rodziną do obcego kraju. Ten właśnie Józef, który z tyłu głowy ma świadomość, że nic już w jego życiu nie będzie normalne, na tym obrazku czule spogląda na małego Jezusa, jakby chciał mu powiedzieć „Jak to cudownie, że mogłem Cię spotkać”.
Życzę Wam takich właśnie spotkań z drugim człowiekiem. Czułych, bliskich, pełnych miłości, niezależnie od okoliczności, niezależnie od barier i od słabości, które tkwią w nas. Życzę Wam codziennej gotowości na takie spotkanie.