#167/366: Po co to było?

Wczoraj zamknęliśmy oficjalnie 2019 rok. To był między innymi rok oficjalnego zakończenia głównego cyklu Gwiezdnych Wojen, co dla mnie jako fana było faktem znaczącym. Ale obejrzenie „The Rise of Skywalker” tylko utwierdziło mnie w opinii, że najlepszą historią z odległej galaktyki jest spin-off całej serii, czyli „Rogue 1” (Łotr 1). To zadziwiające, że film, w którym wszyscy pozytywni bohaterowie giną, ma jednak niezwykle optymistyczne, wręcz ewangeliczne przesłanie. I najlepiej wyraża je ostatnie zdanie wypowiedziane w filmie, składające się tylko z jednego słowa: „Nadzieja.”.

Miniony rok, przynajmniej dla mnie, jako żywo przypominał fabułę „Łotra 1” – był pełen dramatycznych zwrotów akcji, wielu rozczarowań, porażek, bezowocnych wysiłków i konieczności ciągłego rewidowania swoich planów wobec niespodziewanych zdarzeń i konieczności konfrontowania się z własnymi słabościami, ale też zamierzonymi i zupełnie niezamierzonymi przykrościami ze strony innych ludzi. Podróże, wyścig z czasem, blizny i siniaki, krew, pot i łzy, i wszystko to często zdawałoby się po nic. A jednak na koniec, z całego tego chaosu i natłoku z pozoru nadaremnych wysiłków zostało jedno bezcenne przesłanie, z którym wszedłem w Nowy Rok 2020: Nadzieja. I tej Nadziei życzę Wam i sobie w tym Nowym Roku, by pozwoliła nam przejść przez wszystkie chwile szczęścia, zwroty akcji oraz małe i większe dramaty. Bo że one będą miały miejsce, tego możemy być pewni, chyba, że Bóg uzna w końcu, że czas w wcisnąć guzik „Game over”. Ale to jako człowieka wierzącego nie zmartwiłoby mnie wcale…

PS. Tytuł wpisu sugeruje, że mój antyblog jest kontynuowany od 166-ciu dni, co nie jest prawdą, za to na pewno jest dowodem jednej z zeszłorocznych porażek. Ponad 100 szkiców do kolejnych wpisów zalega jako zapiski w notatnikach, karteczki-przypominajki poprzyklejane na marginesach czy też w postaci roboczych wersji całych tekstów w przepastnych trzewiach jakiegoś serwera stojącego w podziemiach gdzieś we Wrocławiu, czy gdziekolwiek indziej, gdzie mój dostawca usług ma swoje centra danych. Ambitne plany zakładały opublikowanie tych zaległych wpisów, chociażby dla dokonania refleksji, które moje przewidywania i komentarze rzeczywistości okazały się trafne i wytrzymały próbę czasu. Czy te plany uda się zrealizować? A może zamiast tego uda się zrobić coś bardziej sensownego? Nie wiem. Ale jest nadzieja 🙂

Dodaj komentarz