#50/366: Peron 9 i 3/4

(L-r) KATIE LEUNG as Cho Chang, JAMIE WAYLETT as Vincent Crabbe, TOM FELTON as Draco Malfoy, IMELDA STAUNTON as Dolores Umbridge and DAVID BRADLEY as Argus Filch in Warner Bros. Pictures’ fantasy „Harry Potter and the Order of the Phoenix.” PHOTOGRAPHS TO BE USED SOLELY FOR ADVERTISING, PROMOTION, PUBLICITY OR REVIEWS OF THIS SPECIFIC MOTION PICTURE AND TO REMAIN THE PROPERTY OF THE STUDIO. NOT FOR SALE OR REDISTRIBUTION.

Obejrzałem sobie dziś fragment piątej części przygód Harry’ego Pottera, czyli „Zakonu Feniksa”. Oczwywiście nie będę specjalnie oryginalny, jeśli stwierdzę, że Hogwarth (szkoła dla czarodziejów – informacja dla mugoli czytających ten tekst) nad którym zarząd przejmuje Dolores Umbridge, nadzwyczajna komisarz Ministerstwa Magii, jako żywo przypomina polskie szkoły po reformie, którą przeprowadziła była pani minister, która w tej chwili zajmuje się „koszeniem kasy”, czyli znienawidzonych euro od znienawidzonej Unii. Oprócz tego zajmuje się też unikaniem odpowiedzialności, a trzeba przyznać, że tę sztukę reprezentowana przez nią siła polityczna opanowała do perfekcji, przyćmiewając kompletnie wyczyny konkurencji. Pozwolę sobie także na dalszy brak oryginalności i stwierdzę, że fałszywy, by nie rzec cyniczno-obłudny uśmieszek byłej pani minister był niemal żywą kopią wyrazu twarzy Dolores Umbridge. Ale powiedzmy sobie szczerze, to są tylko niewinne skojarzenia. Niestety, powieść J.K. Rowling (zarówno w wersji literackiej, jak i zekranizowanej) okazuje się po latach tekstem proroczym. Wiele wskazuje na to, że nasze szkoły mogą stać się na wzór Hogwarthu pod zarządem Umbridge przybudówką polityczną dla Ministerstwa Magii – tak swoją drogą, to jest to bardzo adekwatne określenie dla naszego obecnego rządu, wraz z jego tajemniczym protektorem, Lordem Kaczymortem. Te analogie wyglądają dość zabawnie w postaci memów internetowych, ale jeśli tego typu koszmary (nawet w wersji soft) będące przedmiotem literackiej fikcji zostają urealnione, to robi się nam coś gorszego, niż radziecki horror. Już nie jest „smieszno i straszno”, a każdym razie na pewno jest coraz mniej „smieszno”.

A najgorsza w tym wszystkim jest świadomość, że o ile Umbridge i jej protektor wyleźli z kart powieści i straszą naprawdę, o tyle nikogo na miarę Zakonu Feniksa nie widać.

Czyżby peron 9 i 3/4 nam naprawdę odjechał?

Dodaj komentarz