Ten krótki tekst otrzymałem kiedyś od kogoś w załączniku do maila – przypuszczam, że od mojego nieocenionego Przyjaciela, Sebastiana. Nie wiem kto jest autorem, ale ten tekst doskonale oddaje istotę słowa „wiara” i jest też sam w sobie uzasadnieniem wiary – nie tylko wiary w Boga, ale ogólnie wiary w „coś więcej” niż „tu i teraz”.
————————————————————————————-
W brzuchu ciężarnej kobiety były bliźniaki. Pierwszy zapytał się drugiego:
– Wierzysz w życie po porodzie?
– Jasne. Coś musi tam być. Mnie się wydaje, że my właśnie po to tu jesteśmy, żeby się przygotować, na to co będzie potem.
– Głupoty. Żadnego życia po porodzie nie ma. Jak by miało wyglądać?
– No nie wiem, ale będzie więcej światła. Może będziemy biegać, a jeść buzią….
– No to przecież nie ma sensu! Biegać się nie da! A kto widział żeby jeść ustami! Przecież żywi nas pępowina.
– No ja nie wiem, ale zobaczymy mamę, a ona się będzie o nas troszczyć.
– Mama? Ty wierzysz w mamę? Kto to według Ciebie w ogóle jest?
– No przecież jest wszędzie wokół nas… Dzięki niej żyjemy. Bez niej by nas nie było.
– Nie wierzę! Żadnej mamy jeszcze nie widziałem, czyli jej nie ma…
– No jak to? Przecież jak jesteśmy cicho, możesz posłuchać jak śpiewa, albo poczuć jak głaszcze nasz świat. Wiesz, ja myślę, że prawdziwe życie zaczyna się później.
Nie przypominam sobie, ale jest to niewatpliwie piekna impresja na temat wiary…