Mark Twain „Przygody Tomka Sawyera”

Kiedy na liście twoich największych marzeń jest nowy, wieloostrzowy scyzoryk, kolekcja szklanych kulek oraz odnalezienie skarbu zakopanego w opuszczonym domu na końcu miasteczka, to znaczy że przeżywasz najszczęśliwszy okres dziecięctwa – tak jak Tom Sawyer. Tytułowy bohater powieści Marka Twaina to sierota, zamieszkujący w domu swej ciotki Polly w miasteczku St. Petersburg – innymi słowy na uroczym zadupiu gdzieś nad Missisipi. Rzecz dzieje się kilka lat po zakończeniu wojny secesyjnej, o której zresztą się w powieści w ogóle nie wspomina, z prostego względu –świat powieści jest widziany oczami dziesięciolatka, a ten najzwyczajniej wojny nie zaznał i nie zapamiętał.

Zatem pomimo że dorzecze Missisipi w drugiej połowie XIX wieku trudno uznać za przykład raju na ziemi, świat z punktu widzenia Tomka nie jest wcale taki zły. Owszem, doskwierają mu różne niedole, np. konieczność sobotniej kąpieli, celebrowanej przez ciotkę z wielką pieczołowitością, czy też konieczność marnowania czasu na takie uciążliwości jak szkółka niedzielna, nabożeństwo w kościele czy chodzenie do szkoły. Ciotka dokłada mu zresztą co i raz dodatkowych kar, np. w postaci malowania parkanu w sobotę, w czasie gdy inni koledzy idą sobie na ryby, bawią się w Indian i pionierów, grają w kulki lub po prostu leżą bykiem na słońcu. Takie rzeczy mogłyby złamać słabszy charakter, zwłaszcza że syn ciotki, a przyrodni brat Tomka, Sid, uchodzi za ideał. Tomka jednak nie łatwo złamać.

Tomek Sawyer to chłopiec, który uosabia cechy po dzień dzisiejszy niezwykle cenione w Ameryce – optymizm, przedsiębiorczość, kreatywność, przytomność umysłu, delikatne łobuzerstwo połączone jednak z wewnętrzną prawością, szlachetnością i uczciwością. Cechy te nasz ulubieniec przejawia w sposób nienachalny, a to dlatego, że choć fabuła ma w wielu miejscach charakter bardzo sielankowy, to jednak autor zachowuje we wszystkim na tyle zdrowy umiar, aby nam obrazu tytułowej postaci nie przesłodzić. Idę jednak o zakład, że gdyby dziś w Stanach pojawił się człowiek uosabiający cechy Tomka, to mógłby startować w wyborach prezydenckich ze stuprocentową gwarancją sukcesu.

W każdym razie mimo dziecięcych trosk i niepowodzeń, Tomek umie wyciągać z nich wnioski i przekuwać na sukces nawet dotkliwe porażki. Choć nawet taki zadatek na twardego faceta jak Tomek ma swoje słabości – a w zasadzie jedną – uroczą Becky Thacher, córkę sędziego. Jak w każdej porządnej historii, tak i tu wątek miłosny wprowadza dodatkowe zawirowania do fabuły, oczywiście jednak z umiarem, bo nie dość, że to powieść o dzieciach i dla dzieci, to jeszcze z czasów bardzo purytańskich.

Oprócz Becky świat powieści urozmaica cały krąg malowniczych postaci towarzyszących Tomkowi – szczególnie jego przyjaciel, Huckleberry Finn, który doczekał się kilka lat później własnej wielkiej historii. Oprócz Hucka karty powieści zaludniają zacni obywatele typowego amerykańskiego miasteczka, czarnoskóry Jim i szkolni koledzy i koleżanki Tomka, no i są też miejscowe rzezimieszki, w tym momentami diaboliczny pół-Indianin Joe.

Jest tu dziecięca zabawa, są niebezpieczne przygody, jest też morderstwo i sceny niemal mrożące krew w żyłach. Jednym słowem życie na amerykańskiej prowincji w swym pełnym kolorycie 😉 Mark Twain opisuje przy tym wszystkie przygody chłopca i jego przyjaciół na tyle obrazowo i wiarygodnie, że traktujemy to wszystko niemal jak historię naszego kolegi, rówieśnika. Proza Twaina ma to do siebie, że za jej sprawą znika gdzieś te blisko 150 lat, które dzieli nas od czasów, w których rozgrywa się powieść. Najważniejsze okazuje się dzieciństwo, przygoda, dziecięce marzenia – te małe i te wielkie.

Oczywiście krytycy dużo wyżej ocenili historię Hucka Finna, a to ze względu na większy realizm społeczny i  nakreślenie bardziej wiarygodnych psychologicznie postaci. Ale czy dla dziecka realizm społeczny i psychologiczny powieści ma znaczenie? Niewielkie. Dzieciństwo szczęśliwe, to takie w którym udało się zachować równowagę pomiędzy potrzebą idealizowania świata, a jego rzeczywistą zgodnością z ideałem. „Przygody Tomka Sawyera” to właśnie opowieść o dzieciństwie szczęśliwym.

I nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że jest to powieść tylko dla chłopców. Moim zdaniem każda kobieta w wieku od lat 9 powinna tę książkę przeczytać chociażby po to, żeby kiedyś lepiej zrozumieć swojego faceta. My faceci podobno nigdy do końca nie dorastamy. Zgadzam się z tą opinią, przynajmniej co do mojej osoby. Dziś znalazłem w szufladzie starą zapalniczkę dziadka i pięcioostrzowy scyzoryk – prawdziwe skarby! A teraz idę wyszperać na półce mój egzemplarz powieści. Najpierw po raz kolejny ją przeczytam, a potem dam synom. I może razem wpadniemy na pomysł jakiejś cudownej przygody…

3 odpowiedzi na “Mark Twain „Przygody Tomka Sawyera””

  1. Yol!
    Zacheciles mnie, to Ci trzeba przyznac… ale nie zgadzam sie z tym,
    ze Tomek wygralby wybory w USA… w kazdym razie, nie w ostatnich 90 latach…
    W zamian polecam nieco „ciezsza” pana Twaina: Mestery Stranger,
    czy tez „Tajemniczy przybysz”.

    1. „Tajemniczego przybysza”, już zdążyłeś mi polecić kilka lat temu. To inna literatura, rzeczywiście cięższy kaliber. Ale zaszczyt zrecenzowania tej minipowieści chętnie odstąpię Tobie 😉

Dodaj komentarz