Moi Drodzy!
Już za chwilę Boże Narodzenie, jeden z najważniejszych dni w roku. Jeszcze trwają ostatnie przygotowania, a przedświąteczna bieganina przysłania to, co najważniejsze. A przecież Wigilia to inaczej „czuwanie” – czyli oczekiwanie w czujności, aby nie przegapić tego najważniejszego…
Lubię raz na jakiś czas poczytać opinie osób niewierzących lub „wierzących inaczej” nt. wiary i Kościoła, w tym np. genezy chrześcijaństwa i najważniejszych świąt. Przyznam szczerze, że żarliwa dociekliwość w kwestii wyszukiwania „drugiego dna” w historii chrześcijaństwa, wzbudza we mnie zawsze niewymuszony uśmiech. Rzesze badaczy, ale też i zwykłych ludzi, zadaje sobie od wieków niezwykły trud, którego celem jest przedstawienie dowodów, że całe to chrześcijaństwo to wielka ściema. Przecież koncepcja narodzenia się boga w ludzkiej postaci (i to z niepokalanego poczęcia) powstała na długo przed chrześcijaństwem. Co więcej, kalendarzowa data Bożego Narodzenia nie pokrywa się z rocznicą prawdopodobnych narodzin Chrystusa, tylko z pogańskim świętem zimowego przesilenia, które w starożytnym Rzymie było obchodzone jako Saturnalia, a krajach słowiańskich jako Święto Godowe (bo w końcu co można robić w ciągu najdłuższych nocy w roku? 😉 ). Idźmy dalej, 25 grudnia był dniem święta Mitry – boga słońca, którego kult przywędrował z Indii i Persji, a starożytni chrześcijanie ustalili datę swoich świąt tak, aby przysłonić ten kult, który rozpowszechniał się coraz bardziej w starożytnym Rzymie. I tu się kryje cały dowcip – to wszystko prawda. Tylko w żaden sposób nie umniejsza to doniosłości Bożego Narodzenia!
Dzielni poszukiwacze Prawdy! Przecież w rytuałach, które niejednokrotnie mają pogański i przedchrześcijański rodowód, wyraża się właśnie niemal instynktowne poszukiwanie Tego, Który Miał Się Narodzić. Choinka, podarki, dobre słowo i kończenie wszelkich sporów, ucztowanie, gody, łamanie się opłatkiem, wesołe pieśni – to wszystko ludzka, nieporadna, ale szczera próba wyjścia na przeciw Tajemnicy. Bóg nie tylko zdecydował się zejść na ziemię, ale przeszedł wszystkie niedole wynikające z ludzkiej kondycji – od poczęcia, aż po śmierć. Powierzył się ludziom i ich niedoskonałości. Zaufał człowiekowi, pomimo że wiedział, iż człowiek do tego zaufania nie dorósł. Oto Tajemnica, którą człowiek próbował i próbuje nadal objąć, popadając często w herezje, fanatyzm lub błądząc po manowcach poznania. Oto jest istota tych Świąt. Prawda zbyt prosta, aby niejeden światły umysł nie poddał się pokusie szukania drugiego dna. Jakże trudno jest zaufać…
U progu Świąt Bożego Narodzenia życzę Wam takiego właśnie zaufania – do Boga i do drugiego człowieka – zaufania przenikającego i łamiącego wszelkie bariery, bezwarunkowego, szczerego. Rodzącego Pojednanie i Miłość. I niech ta Wasza ufność zawsze spotka się z wzajemnością.
Robert „Jester” Krzyszczak
PS 1. Do życzeń dołącza się zapewne reszta rodziny (Kayleigh, Marecki i Piotruś), ale to w domyśle, bo jeszcze wszyscy śpią…
PS 2. Pewnie dorzuciłbym jeszcze życzenia zdrowia, pomyślności etc., ale ja tego życzę zawsze i każdemu, natomiast z każdym rokiem coraz mocniej doświadczam tego, że to wszystko (nawet zdrowie), nie jest źródłem szczęścia…