Ten artykuł, to puszczony bez żadnych zmian list, który wysłałem do prezydenta RP, Aleksandra Kwaśniewskiego. Było to chyba na jesieni 1996 r., ale nie dam sobie głowy urwać za datę… W każdym razie przez ostatnie 14 lat niewiele się zmieniło w kwestii poszanowania ludzkiego życia. Nadal rostrzyga się o nim bardziej w kwestiach „kosmetycznych” niż etycznych. Dlatego nie mam zamiaru „dostrajać”poglądów wyrażonych w liście…
Szanowny Panie Prezydencie !
Mam 21 lat i jestem obywatelem Kraju, którego społeczeństwo powierzyło Panu zaszczytną funkcję Prezydenta. Piszę do Pana w sprawie, która od kilkunastu tygodni porusza polską opinię publiczną. W sprawie nowelizacji ustawy antyaborcyjnej.
Na wstępie wyjaśnię, że jestem niechętny Pana osobie, jako politykowi i dlatego w czasie wyborów głosowałem na Pańskiego kontrkandydata. Jednak uważam, że sprawa, o której piszę, jest zbyt ważna, aby kierować się w niej jakimikolwiek osobistymi uprzedzeniami. Dlatego w tym liście padną tylko argumenty ad remo, nie zaś ad persona lub ad hominem, jak to niestety ma miejsce w przypadku społecznej dyskusji nad tym problemem. Wydaje mi się, że posiadana wiedza oraz kierunek moich studiów (psychologia na Uniwersytecie Jagiellońskim) pozwalają mi zabrać głos w tej sprawie.
Po pierwszym głosowaniu nad nowelizacją ustawy powiedział Pan, że ten akt prawny położy kres społecznej obłudzie panującej w kwestii aborcji. Do chwili obecnej nie wiem, jak wyjaśnić tak drastyczne rozminięcie się tej wypowiedzi z rzeczywistością. Być może wynika to z tego, że moje rozumienie słowa “obłuda” różni się w istotny sposób od Pańskiego, ale nie sądzę , gdyż po sprawdzeniu w “Słowniku języka polskiego” (PWN 1989) okazało się, że moja definicja bliska jest słownikowej, myślę zatem, że i Pańskiej także. Zatem sprawa pozostaje nie wyjaśniona. Wystarczy bowiem chociażby odrobina wiedzy na temat prawidłowości rządzących życiem społeczeństwa, żeby dostrzec, że nowelizacja nie zlikwiduje tej obłudy, nawet jej nie zmniejszy, wręcz przeciwnie – spotęguje ją w stopniu wysoce niepokojącym. Dlaczego tak sądzę ? Podam kilka przykładów.
Primo: ustawowo aborcji będą mogły dokonać kobiety znajdujące się w trudnej sytuacji finansowej. Pięknie, tylko że do nich należą wszystkie nieletnie prostytutki, bo przecież ich dochody nie są w żaden sposób udokumentowane, a duża część tych dzieci (tak, to jeszcze dzieci, wykorzystywane i dające się wykorzystać, a nawet zabiegające o wykorzystanie) pochodzi z rodzin o niskim lub bardzo niskim statusie materialnym. Nawet w przypadku stosowania antykoncepcji przynajmniej część z nich zachodzi w ciążę. Każda z nich może domagać się wykonania zabiegu – przecież są w sytuacji pod każdym względem trudnej. Jakim wstrząsem dla zdrowia fizycznego i psychicznego młodej kobiety może być taki zabieg, możemy się tylko domyślać (do tematu tego wrócę w dalszej części listu). A wszystko to za pieniądze podatników, które przecież o wiele sensowniej byłoby przeznaczyć na rzecz promowania rodziny, zdrowo pojmowanego wychowania seksualnego oraz pomocy dla dzieci z rodzin patologicznych, a także pomocy dla tych młodych, często samotnych matek. W ten sposób można by tym dziewczynkom (wiek niektórych z nich nie przekracza 12 lat) dać szansę na godne życie, zamiast we wczesnej młodości ją przekreślać. Nowelizacja ustawy pozwala zatem państwu omijać ten trudny problem. A to jest właśnie obłuda.
Secundo: Nawet w przypadku przydzielania pomocy społecznej urzędnicy mają problemy z określeniem sytuacji materialnej tych, którzy się o tę pomoc ubiegają. Często jest ona przydzielana tym, którzy po prostu wiedzą, jak podejść urzędników. I oto ten zawodny system ma decydować o czymś tak ważnym jak to, czy dana aborcja będzie legalna, czy nie. Nie będzie wielką przesadą, jeśli stwierdzę, że zabieg będzie mogła sobie załatwić niemal każda kobieta, która będzie miała na to ochotę i środki. Przekupienie urzędnika, od którego potrzebne jest stosowne zaświadczenie, to znacznie tańszy sposób niż dokonanie aborcji zagranicą. Niechęć zauważenia tego problemu to jest właśnie obłuda.
Tertio: Kobieta, która będzie ubiegać się o dokonanie zabiegu, ma zostać uprzedzona o wszystkich konsekwencjach przez lekarza, oczywiście innego niż ten, który będzie zabieg przeprowadzał. To dobrze. Ale kobieta ma odbyć także rozmowę z psychologiem. A tak się dziwnie składa, że obecnie psychologiem w naszym kraju może być każdy (brak odpowiednich ustaleń prawnych w tej kwestii jest już od dawna problemem), podczas gdy taką rozmowę powinien przeprowadzić nie tylko ktoś, kto ukończył studia psychologiczne, ale także posiada doświadczenie w tego typu sprawach. Tego jednak w ustawie nie ma. Wystawia ona zatem potencjalnie kobiety na pastwę psychologicznych konowałów. I to jest obłuda, Panie Prezydencie.
Tyle w kwestii wspomnianej Pana wypowiedzi. Teraz chciałbym zwrócić uwagę na inny problem. Czy normalnym jest, aby parlament jakiegoś państwa uchwalał stosowanie jakiegoś medykamentu, np. nowego antybiotyku? I Pan, i ja znamy odpowiedź. Jeżeli coś takiego się zdarza, w cywilizowanym świecie uznawane jest za totalitaryzm i łamanie praw człowieka. Pan Stanisław Lem, którego jeszcze nie tak dawno dekorował Pan Orderem Orła Białego, napisał kiedyś, że to bardzo dobrze, że w nauce reguły demokracji nie obowiązują. To nie większość ma rację, tylko ten, kto przedstawi najpierw lepszą hipotezę niż inni, a potem w ogniu eksperymentów potrafi ją pozytywnie zweryfikować. Tak powstaje nauka, która służyć ma człowiekowi. Dlatego każda nowa metoda leczenia jest wcześniej długo testowana w laboratoriach, ze smutnej konieczności na zwierzętach, aby po otrzymaniu pozytywnych wyników wypróbować ją na próbie ochotników, to znaczy osób, dla których ta metoda jest ostatnią deską ratunku. I dopiero kiedy okaże się, że nowy lek, nowy rodzaj naświetlania czy nowy typ sztucznej tętnicy działa tak, jakby chcieli tego pacjenci i naukowcy, wtedy metoda wchodzi do powszechnego stosowania.
Pozwoliłem sobie na ten krótki metodologiczny wywód, bo w sprawie nowelizacji ustawy antyaborcyjnej mówiło się bardzo wiele o dobru kobiet. Tylko ani zwolennicy nowelizacji, ani jej przeciwnicy nie przedstawili wiarygodnych metodologicznie danych na temat tego, jakie dokładnie mogą być konsekwencje zabiegu aborcyjnego dla zdrowia kobiet. Z zebranych dotąd na świecie danych klinicznych jasno wynika, że połączenie organizmów dziecka i matki jest czymś wyjątkowym. Można zatem wysnuć przesłanki teoretyczne, że przerwanie tego połączenia może mieć nieodwracalne konsekwencje. Jakie dokładnie? Na pewno ginekopatologiczne, gdyż te w wielu przypadkach stwierdzono. Ale może być też wiele innych następstw, także natury psychopatologicznej (szczególnie, gdy matka jest w bardzo młodym wieku). Niestety posiadany na ten temat materiał dotyczył zbyt małych prób, a często tylko indywidualnych przypadków. Nie może zatem służyć do zweryfikowania hipotezy, że aborcja jest dla kobiety lepsza, niż jej uniknięcie. Nie jest to zatem sprawa dla parlamentu, ale dla specjalistów z dziedziny ginekologii i położnictwa, psychologów i analityków. Powinni oni wspólnymi siłami przeprowadzić na bardzo dużej próbie kobiet, które z różnych powodów przeszły aborcję, badanie procedurą ex post facto. Z kolei mniejsza próba kobiet, które musiałyby przejść zabieg z powodu wyższych konieczności (przewidzianych w dotychczas obowiązującej ustawie), mogłaby wziąć udział w normalnym planie eksperymentalnym (np. planie Solomona). Zebranie dużej ilości wyników dotyczących psychicznego i biofizycznego wpływu aborcji na zdrowie kobiet oraz ich analiza zgodnie z regułami metodologii obowiązującymi w medycynie i psychologii, pozwoliłaby odpowiedzieć, co tak naprawdę jest lepsze dla dobra każdej Polki.
Można na przytoczone powyżej argumenty odpowiedzieć, że parlamenty wielu demokratycznych krajów podjęły taką decyzję pomimo braku wiarygodnych wyników badań. Lecz czy to oznacza, że postąpiły słusznie? Czy słusznie może słusznie postąpił jednak pewien polski astronom, który wbrew powszechnym sądom, że Słońce krąży wokół Ziemi, głosił coś zupełnie odwrotnego, bo przewidział istnienie dowodów empirycznych swej tezy? Czy rację mieli władcy europejskich mocarstw, którzy dokonali rozbiorów Polski i pogrążyli kontynent w kolejnym półwieczu absolutyzmu, czy może grupa światłych Polaków, którzy uchwalili drugą na świecie konstytucję? Historia, przyniosła na te pytania odpowiedź – teoria heliocentryczna stała się podstawą nowożytnej astronomii, a Wiosna Ludów przyniosła tryumf systemów konstytucyjnych nad absolutyzmem. Czy jednak Polskę stać dziś na taką odwagę, aby nie powtarzać schematów dyktowanych przez świat? A może czasy, kiedy Polska mogła być dumna ze swego dorobku naukowego, politycznego i kulturalnego bezpowrotnie przeminęły? Czy historia nie daje polskiej nauce szansy pokazać światu tego, co gdzieś mu umknęło?
Przejdę teraz do najważniejszego podmiotu całej sprawy, czyli do nie narodzonych dzieci. Bo także one powinne być w tej sprawie traktowane podmiotowo. I trzymając się naukowych faktów uzasadnić dlaczego.
Zgodnie z naukami przyrodniczymi podstawą ludzkiej świadomości (a zatem i człowieczeństwa) jest aktywność ośrodkowego układu nerwowego. Jego zalążek powstaje już w 18 dniu życia i od tego momentu pełni rolę integrującą procesy dalszego rozwoju. W 33 dniu zaczyna formować się kora mózgowa, a w 41 dniu zaobserwowano pierwsze odruchy nerwowe (stanowią one podstawę zachowań adaptacyjnych jeszcze długo po narodzinach). W 43 dniu zaobserwowano pierwsze fale mózgowe, świadczące o pojawieniu się pierwotnego doświadczenia świadomości. A zatem przed upływem okresu 1,5 miesiąca od poczęcia płód odbiera bodźce podobnie jak po narodzinach, przy czym możemy tylko implikować kiedy zostaje jakiś bodziec odebrany po raz pierwszy. Zabieg aborcji na takim płodzie jest przez niego odbierany tak samo, jak każda inna próba zamachu na bezpieczeństwo dziecka narodzonego. Co zatem pozwala nam mówić, że zabijanie ludzkiego płodu nie jest zadawaniem śmierci takim samym, jakbyśmy trzymiesięczne dziecko rozerwali na strzępy lub dorosłego człowieka rozdziobali bagnetami. Śmierć nie przestaje być śmiercią tylko dlatego, że ktoś nie może powiedzieć “Nie zabijajcie mnie!”. Proszę się zatem nie dziwić, Panie Prezydencie, że Kościół katolicki i organizacje z nim związane mówią o zbrodni. Nie ma przesłanek naukowych, które kazałyby mówić coś innego, a wręcz przeciwnie. Jednak sam będąc katolikiem nie zgadzam się z resztą tej “zbrodniarskiej” retoryki. Zemsta, odwet, czy samosąd są mi obce. Jestem im przeciwny tak jak zabijaniu, także w formie kary śmierci. Piszę ten list, bo nie chcę, aby w życie wszedł akt prawny pozwalający na krzywdzenie niewinnych.
Dlatego apeluję do Pana, Panie Prezydencie, aby przemyślał Pan każde słowo mego listu, zanim złoży Pan podpis pod nowelizacją ustawy antyaborcyjnej. Ciąży na Panu wielka odpowiedzialność, a jednocześnie ma Pan być może największą szansę stanąć ponad podziałami i kierować się przy podjęciu decyzji intersubiektywnymi zasadami nauki stworzonej przez człowieka. Oto wreszcie może Pan pokazać, że naprawdę jest Pan “prezydentem wszystkich Polaków”, bez względu na płeć, pochodzenie i wiek. Także i moim prezydentem, choć jak powtarzam, nie głosowałem na pana. Z powagą traktuję jednak zarówno Pański urząd, jak i osobę, bo każdy człowiek godny jest szacunku, szczególnie zaś ten, który staje na straży szacunku dla innych ludzi.
Z poważaniem
….