(Po)świąteczny „mesydż” 2010 – Życzenia 2.0

Życzenia 2.0

Drodzy Przyjaciele!

Zgodnie z nową tradycją (niekoniecznie świecką), zapoczątkowaną przeze mnie kilka lat temu, korzystam z daru Świąt Bożego Narodzenia, żeby usiąść, zastanowić się nad rzeczami ważnymi i swe przemyślenia ująć w słowo pisane i wynikami tego procesu podzielić się z Wami. Zamiast opłatka i zwykłej kartki z życzeniami.

Nie jest to łatwe, kiedy głowę wypełnia najpierw przedświąteczny zgiełk i myśl o tym, jak uczynić tradycyjnego karpia niebanalną potrawą, albo jak dopomóc Świętemu Mikołajowi, żeby wszyscy byli zadowoleni z prezentów, potem zaś synapsy szarych komórek są zajęte śpiewem kolęd bądź otumanione rozkoszami świątecznych potraw (a jeszcze bardziej tym, czym się je popija). Boże Narodzenie to jednak okazja tak niepowtarzalna, że grzechem byłoby ją zmarnować. Tym bardziej, że przy okazji Świąt A.D. 2010 pojawiły się tematy, które szczególnie do przemyśleń prowokują. Pierwsza część Bożego Narodzenia za nami (pierwsza, bo wg staropolskiej tradycji Święta trwały kiedyś aż do uroczystości Trzech Króli), czas zatem na podsumowania.

Tytuł „Życzenia 2.0” nie wziął się ot tak i jest oczywiście nawiązaniem do internetowej produkcji „Christmas 2.0”, która w ostatnich tygodniach stała się przebojem na YouTube ( i nie tylko) – tym, którzy jeszcze nie widzieli, polecam link. Zarówno sam filmik, jak i komentarz do niego wygłoszony przez mojego znajomego z Facebooka (Ariel, dzięki!), stały się inspiracją moich refleksji.

„Christmas 2.0” pokazuje historię Bożego Narodzenia tak, jak chciałby ułożyć ją współczesny, bardzo wygodny człowiek. Wersja 2.0 wydaje nam się całkiem normalnym ciągiem zdarzeń, w zasadzie tak to się powinno odbyć, gdyby rzecz działa się A.D. 2010, a nie ponad 2000 lat wcześniej. Jeżeli jednak zderzymy te dwie opowieści (które pozornie są dwiema wersjami tej samej historii), dostrzeżemy pewne zasadnicze sprzeczności. Mnie najbardziej zaskoczyło to, że sprzeczności nie wynikają z różnic w treści tej historii. Ta sprzeczność jest w nas samych, w człowieku.

Owa sprzeczność polega na tym, że człowiek jako istota jest targany skrajnie przeciwstawnymi motywacjami – z jednej strony pragniemy pełnej wolności i braku zewnętrznej kontroli nad naszym życiem, z drugiej zaś szukamy porządku, świętego spokoju i bardzo chętnie zrzucilibyśmy z siebie ciężar odpowiedzialności za los nasz i innych ludzi. Oburzamy się, kiedy różne instytucje lub osoby narzucają nam zasady, które w naszym odczuciu krępują nasze ludzkie lub obywatelskie swobody, z drugiej zaś strony sami budujemy skomplikowane systemy społeczne, polityczne i ekonomiczne, których celem jest przerzucenie na innych decydowania o sprawach dla nas istotnych. W gruncie rzeczy zachowujemy się przez całe życie jak smarkateria, która chciała by mieć bardzo dużo do powiedzenia, ale jak przychodzi do spraw trudnych, to zrzuca ciężar decyzji na rodziców. Co więcej, ludzkość wypracowała potężną ilość sposobów na indywidualną utratę kontroli – alkohol, narkotyki, hazard i inne nałogi, to sposoby na zamierzoną utratę wolności – wolności, na której nam tak podobno zależy. W dodatku te sposoby świetnie się sprzedają, w większości wypadków nie są nam wmuszane.

Zdając sobie sprawę z tej sprzeczności, można dojść do konstatacji, że Boże Narodzenie w wersji opisanej przez Nowy Testament, jest zaiste cudownym zdarzeniem. Bóg znalazł bowiem sposób, aby narodzić się jako Syn Człowieczy pomimo sprzeczności leżących u podstaw ludzkiej kondycji. Szanując ludzką wolność zrealizował swój plan nie narzucając komukolwiek czegokolwiek. Mało tego, zdał się na ludzką dobrą wolę i postawił na ludzi, którzy nie działali w sposób precyzyjnie zaplanowany, nie posiadali fizycznych środków zapewniających skuteczną realizację planu, ani też nie mieli społecznej czy politycznej pozycji, która gwarantowałaby lepszy start dla Nowonarodzonego. Jak się spojrzy na biblijną historię Bożego Narodzenia chłodnym okiem, to można odnieść wrażenie, że Zbawienie to historia zbiegów okoliczności. Zdawać by się mogło, że Bóg, Pan Wrzechrzeczy, dokonał swego dzieła bez zapewnienia odpowiedniej „logistyki” dla niego. Mamy zatem Boga, który powierza się ludzkiej niedoskonałości i sprzecznościom naszej natury, a z drugiej strony człowieka, który Bogu zawierza swój los. Paradoksalnie, mamy w tej relacji równość i wzajemność, partnerstwo i oddanie – wszystkie te cechy opisują Miłość.

W takim ujęciu „Christmas 2.0” opisuje zupełnie inną historię – to jest „Zbawienie wg człowieka”. Zaplanowany, ustawiony od początku pod potrzeby rynku „event”, którego uczestnicy niczego nie powierzają przypadkowi. Wszystko jest łatwe, dostępne i wydajne – gdyby takie nie było, to pewnie całe Narodzenie trzeba by odwołać (nie będę w tym miejscu rozwijał myśli, co oznacza eufemizm „odwołać narodziny dziecka”). Pełne wykorzystanie serwisów społecznościowych do nagłośnienia Dobrej Nowiny i spowodowania, że dotrze ona do swojego „targetu”. Bohaterowie tej nowej wersji Bożego Narodzenia zdają się nawzajem sobą manipulować, a nie nawzajem powierzać sobie swój los. Bóg operujący jakby „zza kadru” manipuluje historią i człowiekiem, człowiek próbuje manipulować Bogiem i innymi ludźmi. Zdanie pojawiające się na końcu historii „Czasy się zmieniają, uczucia pozostają takie same” powinno być opatrzone znakiem zapytania, bo inaczej trudno je traktować inaczej, niż jako gorzki, ironiczny komentarz do skomercjalizowania z pozoru najmniej komercyjnej historii w dziejach. W sumie nic dziwnego – filmik wyprodukowała agencja reklamowa. Oczywiście do tej produkcji należy podchodzić z dystansem – choć nie zgadzam się z taką wersją Bożego Narodzenia, wiem że nasza cywilizacja właśnie do tego sprowadziła te cudowne Święta – Duch Święty stał się pustym hasłem w Wikipedii, święci nie istnieją, jeśli nie mają swojego konta na Facebooku, a Bogu pozwalamy narodzić się tylko w kategoriach, które sami wyznaczamy. Istotę rzeczy zastąpiły komputerowe ikonki, linki, i nicki. W przedświątecznej audycji Centrum.FM Ariel rzucił nawet tezę, że za dwa pokolenia prawie nikt już nie będzie wierzył w fizyczne Narodzenie. Cała historia stanie tylko się w mitem, archetypem, symbolem. Komputerową ikonką Narodzenia – oczywiście będzie to holoikonka w 3D.

W tym sensie „Christmas 2.0” należy potraktować jak dzwonek alarmowy, budzik dla naszej wiary, naszego stosunku do Bożego Narodzenia, wezwanie do udzielenia sobie odpowiedzi na pytanie:  czym są i będą dla nas te Święta? Czy powoli stają się pustym hasłem, mniej lub bardziej rozbudowanym zestawem rytuałów, których sensu nie rozumiemy, czy też prawdziwym świętowaniem zbliżenia się do Tajemnicy, zbliżenia do Prawdy, która miała swe miejsce w historii. Odpowiedzenie sobie na to pytanie jest niezwykle ważne, bo jeśli wydarzenie tak istotne, stanie się już dla nas tylko ideą, symbolem, to znaczy że to samo może stać się ze wszystkim, co to wydarzenie w sobie łączy – z Wiarą, Nadzieją, Miłością, z Pokojem i Dobrem. Świat, w którym za każdym z tych słów stałby jedynie ciąg martwych znaków w Wikipedii, byłby strasznym miejscem.

Moi Drodzy, przyjmijcie zatem nasze (po)świąteczne, nieustające życzenia: niech Boże Narodzenie będzie dla Was zawsze osobistym doświadczeniem prawdziwego Narodzenia, zetknięciem się z żywą Prawdą i osobową Miłością. Niech cuda w Waszym życiu zdarzają się co dzień, bez zapowiedzi i planów, a Wam niech starczy Wiary, aby je przyjąć.

Robert „Jester” Krzyszczak i Rodzina („Kayleigh”, „Maxx Błotosmętek” i „Piotjuś” Elendil)

Boże Narodzenie A.D. 2010