Dokąd zmierza ludzkość? Rozważania nad transgresją i rozwojem…

Nie był to artykuł do „Playboya”, więc wybaczcie  momentami „przynudnawy” język eseju – tekst ten w oryginale był moją pracą zaliczeniową z 1998 r. z kursu Psychologia rozwoju społecznego, Instytut Psychologii UJ, prowadzonego przez dr Andrzeja Mirskiego. Zdecydowałem się opublikować tę rzecz, gdyż wiele moich przewidywań zawartych w eseju, sprawdziło się w ciągu kolejnych 12 lat, a niektóre intuicje były współbieżne do sytuacji pokazanych np. „Matriksie” Wachowskich. Jeżeli kogoś nie interesuje psychologia rozwojowa, może sobie darować punkty 1 i 2 i przejść od razu do 3.

Dokąd zmierza ludzkość. Próba synergetycznego ujęcia fenomenu rozwoju człowieka.

Wstęp

Fenomen rozwoju człowieka był obiektem zainteresowania nauki od samych jej początków. Już starożytni filozofowie próbowali dociekać tajemnic tego jak człowiek z nieporadnego dziecka przeobraża się sprawnego w działaniu dorosłego, by w końcu stać się doświadczonym starcem. Mityczny Sfinks zadaje Edypowi zagadkę, która dotyczy właśnie zewnętrznej natury tego zjawiska – człowiek najpierw raczkuje, potem chodzi wyprostowany, a u schyłku swego życia podpiera się laską. Przez cały czas pozostaje jednak tą samą osobą.

Zjawisko rozwoju człowieka jako jednostki, czyli ontogeneza doczekało się wielu interpretacji naukowych. W czasach współczesnych wciąż pozostaje obiektem licznych badań psychologii rozwojowej, medycyny, biologii i innych nauk.

Równie interesującym w sensie epistemologicznym zjawiskiem dotyczącym homo sapiens jest filogeneza. Droga od małpoluda do istoty zdolnej do operowania wartościami symbolicznymi o wysokim poziomie abstrakcji, które tworzą kulturę, naukę i religię wciąż pozostaje obiektem naukowych sporów.

Na poziomie metanaukowym rozwój człowieka przysparza nam trzeciego problemu – jest nim zbadanie i wyjaśnienie związków miedzy filogenezą                    i ontogenezą. W zasadzie nie ulega wątpliwości, że procesy te są ze sobą połączone i stanowią większą całość, brakuje jednak syntetycznego ujęcia tej wartości. Ta metanaukowa trudność dotyczy całości zagadnień rozwoju człowieka, ale czy tylko? Być może rozwój „układu wysokiego poziomu”, za jaki trzeba w sensie czysto naukowym uznać człowieka (traktowanego zarówno w sensie jednostki, jak i całego gatunku), będzie zawsze dla nauki obiektem trudnym w ujęciu.

1.

W psychologii jako nauce uwidoczniła się cała słabość podejścia empirycznego. Widać to wyraźnie w wypadku badań nad procesami rozwojowymi człowieka.

Teorie, które opisują „grube zależności”, wyjaśniają większe całości złożone z wielu zjawisk, opierają się często na pojedynczych przykładach, często niezgodnych z rygorami eksperymentalnego charakteru nauki. Tak jest na przykład z fundamentalną dla psychologii rozwojowej teorią rozwoju poznawczego Piageta – złośliwi twierdzą, że potwierdziła się ona do końca jedynie na dzieciach autora. Pomijając te mało merytoryczne stwierdzenia, trudno się nie zgodzić, że teoria, sama w swej treści elegancka formalnie i posiadająca dużą wartość informatywną i eksplanacyjną, doczekała się co prawda mnóstwa badań i eksperymentów, w większości przeprowadzonych jednak na zasadzie „Notujemy wszystko to, co potwierdza teorię”.

Drugą słabością podejścia Piageta okazało się ograniczenie jej jedynie do okresu dzieciństwa i dojrzewania. W obliczu faktów, które coraz mocniej sygnalizowały rozwój człowieka dorosłego, psychologia rozwojowa stanęła nagle w metodologicznym osłupieniu – okazało się, że dotąd badała życie ludzkie tylko w połowie (chodzi tu oczywiście o granice symboliczną, najczęściej nie mającą przełożenia na podział na pół naturalnej długości życia człowieka). Odpowiedzią psychologów na ten problem było zapoczątkowanie podejścia life-span.

Psychologia rozwojowa ciągu życia niestety także przyniosła wiele problemów. Po pierwsze nie stanowi ona spójnej teorii, lecz jest zestawem teorii opartych na faktach zebranych przy okazji wielu różnych badań psychologicznych. Badania, przeprowadzone na wielu próbach o różnej liczebności i reprezentatywności (było wśród nich wiele bardzo rzetelnych badań o charakterze interkulturowym), wykazały szereg różnych zjawisk implikujących trwanie procesów rozwojowych w okresie postformalnym. Teorie sformułowane na podstawie tych badań dotyczą nie tylko zakresu psychologii rozwojowej, ale także biologii, medycyny (w szczególności geriatrii), psychologii społecznej, socjologii i etyki.

Z tej mnogości powstała właśnie psychologia life­-span, która niestety ani pod względem formalnej spójności, ani pod względem mocy predykcyjnej, nie może się równać z teoriami piagetowskimi. Z drugiej jednak strony trzeba przyznać, że nowe podejście jest poparte rzetelnie przeprowadzonymi badaniami (w tym szczególnie cennymi badaniami longitudinalne oraz eksperymentami laboratoryjnymi zweryfikowanymi na różnych próbach, w wielu kulturach), czego nie można powiedzieć o teoriach Piageta i jego metodologicznych spadkobierców.

Oto zatem pojawia się kolejny problem: rozwój psychiczny jest badany do około 25 roku życia metodą piagetowską, a później w ramach podejścia life-span. Sytuację urozmaica dodatkowo fakt, że life-span ze swej definicji ma aspiracje by wchłonąć osiągnięcia epoki piagetowskiej, co jednak jest utrudnione ze względu na empiryczne „usterki” podczas tejże zaistniałe.

Jeżeli uwzględnione zostaną jeszcze liczne aspekty rozwoju człowieka (rozwój moralno – etyczny, psychomotoryczny, poznawczy, językowy etc.), to okaże się, że dysponujemy olbrzymią ilością wiedzy, która jednak nie pozwala nam na w miarę prosty i adekwatny opis, wyjaśnienie i predykcję zjawisk ontogenezy człowieka. W tym wypadku wprost nie do pomyślenia jest próba włączenia do tego magazynu informacji filogenezy homo sapiens. A przecież rozsądek  i naukowa intuicja podpowiadają nam, że tych nurtów rozwoju człowieka rozłączyć nie sposób.

2.

Istnieje zatem potrzeba scalenia paradygmatu badań nad rozwojem i pewnej syntezy ujęcia tematu. Choć zazwyczaj takie posunięcia metodologiczne niosą zagrożenie tworzenia synkretyzmów o małej użyteczności i słabej mocy predykcyjnej, a „teorie wszystkiego” potrzebują jeszcze długich lat, aby poparte wynikami badań zamieniły się w naukowy konkret, to jednak takie całościowe ujęcie mogłoby wyznaczać kierunek, metodologiczny ideał, do którego dążyć mogłyby prowadzone badania.

Synergetyka jest dość nowym sposobem ujmowania świata. W sensie naukowym zajmuje się synergią zjawisk zachodzących  w świecie. Termin synergia został wprowadzony do nauki przez Buckminstera-Fullera i pierwotnie znalazł zastosowanie w geometrii figur przestrzennych – oznacza stan, w którym całość jest czymś więcej niż sumą tworzących ją części.

Każdy prawidłowo funkcjonujący układ, na poziomie metaanalizy wykazuje naturę synergetyczną. Nawet kamień leżący tylko na brzegu morza nie pozostaje tylko samotną bryłą materii skalnej – aby go opisać musimy brać pod uwagę całość zjawisk, w których uczestniczy czyli np. fale rzeźbiące każdego dnia jego nowy kształt, wiatr i słońce powodujące wietrzenie, także wpływ samego kamienia na otaczający świat. Wpływ ten, choć niemal niedostrzegalny, ma miejsce.

Nauka w procesie badawczym prowadzi do abstrahowania (czyli izolowania na poziomie logicznym, potencjalnym) poszczególnych zjawisk, co prowadzić może do zagubienia całości, jaką rzeczony kamień stanowi. Podejście synergetyczne to swego rodzaju próba naprawienia tego błędu, która wychodzi z założenia, że trafne ujecie całości pozwoli na dowolne abstrakcje i badanie części, pozwoli przy tym zawsze zachować właściwy kontekst procesu badawczego.

3.

Podejście synergetyczne mogłoby by być szansą dla nowego ujęcia rozwoju człowieka. Odpowiednio połączone osiągnięcia różnych badań nad rozwojem stworzyć mogą nową jakość. Zbiór redundantnych pojęć wyników zastąpiony zostałby terminami o szerszym, ale mimo to  o bardziej precyzyjnym i niosącym więcej informacji znaczeniu.

Pojęcia synergetyczne powinny uwzględniać płynny charakter rozwoju (tzn. ciąg zmian rozwojowych mimo dających się wyróżnić stadiów) oraz współzależność pomiędzy poszczególnymi jego aspektami.

Byłoby to naturalne dla opisu zjawisk rozwojowych, gdyż te wydają się mieć charakter jak najbardziej synergetyczny.

Widać  to wyraźnie na przykładzie analizy zależności pomiędzy filogenezą i ontogenezą. Według stanu naszej aktualnej wiedzy procesy te zachodzą jednocześnie i wzajemnie się warunkują.

Kształtowane przez dobór naturalny cechy homo sapiens pozwoliły na wyższy stopień komplikacji zjawisk ontogenetycznych – większe bogactwo emocjonalne i poznawcze. To z kolei było przyczyną dalszej stymulacji układu nerwowego i dawało możliwość większej i bardziej różnorodnej aktywności społecznej – stanowiła ona warunek wewnątrzgatunkowej współpracy, która pozwoliła ludziom przetrwać wiele kataklizmów.

W ten sposób ludzkość osiągała coraz wyższe etapy rozwoju biologicznego, aż do poziomu sapiens.

To jednak nie był koniec ewolucji gatunku, gdyż w pełni ukształtowany aparat nerwowy daje ludziom w zasadzie nieograniczone możliwości ewolucji informacyjnej. Dlatego postęp w dziedzinie kultury, nauki, moralności i etyki trwa nadal. Każda wartość wprowadzona do wielkiej skarbnicy dorobku ludzkości (także w sensie negatywnym, czyli wojny, przestępstwa, niszczenie środowiska naturalnego, wyzysk ekonomiczny, dyskryminacje etc.) ma szansę wzbogacić proces ontogenezy każdego człowieka.

Dzieci żyjące w dzisiejszych nowoczesnych społeczeństwach, czyli tam gdzie wymiana informacji zawartej w kulturze jest bardzo zaawansowana, rozwijają się szybciej niż ich rówieśnicy sto lat temu. Zdolności matematyczne nieosiągalne wg Piageta poniżej pewnego progu wiekowego są osiągane przez dzieci, które tego wieku nie ukończyły. Świadomość ekologiczna współczesnych 6-latków jest większa, niż niejednego biologa przed II wojną światową. Te dzieci mają szansę wnieść do kultury ogólnoludzkiej wartości, przy których nie tylko nasze komputery będą kupą złomu, ale nawet humanizm naszych czasów – barbarzyństwem.

4.

Kontynuując poszukiwania synergii w rozwoju człowieka dojść można do wniosku, że najsilniej widoczna jest ona w aspekcie „informatycznym”  i moralno – etycznym.

Pierwotne zasady dotyczące tego co jest dobre, a co złe, jak wykazały badania antropologiczne, są wspólne dla wszystkich ludów naszej planety. Zakaz zabijania  funkcjonuje w nawet najbardziej dzikich plemionach. Jest częścią wspólnej dla wszystkich ludzi etyki pierwotnej. Problem polega jednak na różnorodności interpretacji tych uniwersalnych norm, czyli wtórnych normach etycznych. Funkcjonowanie różnych etyk wtórnych jest przyczyną większości konfliktów i nieporozumień między różnymi grupami ludzi. Ten poziom etyki ma charakter czysto kulturowy i stąd ta jego różnorodność. Dodatkowym utrudnieniem jest wspieranie własnych norm etycznych przez członków danej grupy lub populacji przy pomocy mniej lub bardziej wyrafinowanych zabiegów społecznych takich jak pseudospecjacja czy depersonalizacja członków innych społeczności /por. Mirski/.

Jednak dzięki wykształconym w rozwoju gatunkowym zdolnościom, ludzie jako gatunek dążą ku wyższemu niż etyki wtórne poziomowi – są nim normy uniwersalne, głębokie, trudne do zdefiniowania, ale zgodne z prawami racjonalnego myślenia (taką zasadą jest „złota zasada” interpretowana zgodnie z nauką Chrystusa, lub równoważność dobro jednostki ó dobro wspólne) /por. ibidem/.

5.

Pomocą w dążeniu ludzkości do tego poziomu rozwoju etycznego (jak również w indywidualnych dążeniach pojedynczego człowieka) jest niezwykła zdolność naszego gatunku do rozwoju w dziedzinie wymiany informacji. Rewolucja informatyczna (lub informacyjna – oba terminy wydają się jednakowo pojemne) jaka dokonała się, i wciąż dokonuje się, w ciągu ostatnich stu lat zaowocowała niewyobrażalnymi dotąd w dziejach ludzkości możliwościami w dziedzinie przełamywania barier komunikacyjnych. Za sprawą prasy, radia, telewizji mogą być obalane negatywne stereotypy, tworzone nieraz przez setki lat uprzedzenia pomiędzy różnymi społeczeństwami, narodami czy grupami społecznymi – przykładem może być tu chociażby wielki postęp w stosunkach między narodami Niemców i Polaków, jaki za sprawą wielu publikacji po obu stronach Odry dokonał się w ciągu lat powojennych.

Oczywiście środki masowego przekazu niosą też wiele (a nawet większość) negatywnych treści, ale nie są one w stanie zniweczyć tego, co pozytywne. Mimo, że w Internecie publikuje się dziecięcą pornografię, to jednak także dzięki temu medium można się zapoznać z tekstami encyklik Jana Pawła II, które niewątpliwie są bardzo znaczącym wkładem w ludzkim dążeniu do uniwersaliów etycznych. Dzięki telewizji świat poznał postacie Dalajlamy oraz Matki Teresy z Kalkuty – współczesnych symboli wartości uniwersalnych.

Z drugiej strony trzeba przyznać, że dynamika ewolucji informatycznej jest dużo większa od postępu w dziedzinie etyki, czy chociażby estetyki. O tej ostatniej mówi się, że nastąpił w niej nawet regres, lub przynajmniej brak nowych idei. Podobne wrażenie można odnieść porównując ontologię Arystotelesa, Platona, czy  też bliższego naszym czasom Kanta z osiągnięciami współczesnych filozofów. Postęp został „rozmieniony na drobne”, imponujące rozmachem filozoficznym poszukiwania istoty bytu oraz uniwersalnych prawd go opisujących zastąpione zostały „asocjacyjnym permisywizmem” /por. Dobroczyński/, relatywizmem i nihilizmem egzystencjalnym /por. Jan Paweł II, 1998/. Gdzież zatem wspomniany rozwój i jego synergia ?

6.

Podstawowymi przymiotami wyróżniającymi człowieka wśród innych inteligentnych zwierząt jest jego samoświadomość, która jest punktem wyjścia do poszukiwania prawd uniwersalnych /por. ibidem/.

To właśnie wiedza o swojej stanie swojej wiedzy (czy raczej niewiedzy) jest podstawą typowo ludzkiej immanentnej zdolności do transgresji. Transgresję należy tu rozumieć jako przekraczanie granic własnych i ogólnoludzkich osiągnięć, przełamywanie fizycznych i symbolicznych barier w procesie rozwoju /por. Kozielecki/.

Poza transgresjami typu H (historycznymi), które oznaczają dokonania o znaczeniu ogólnoludzkim i historycznym, szczególnie cenne dla rozwoju każdego człowieka są transgresje typu P (psychologiczne, indywidualne) – przykładem takiej transgresji może być opisane przez polskiego matematyka Steinhausa odkrycie pewnego wiejskiego mędrca – otóż zwierzył się on matematykowi, że wykrył, iż suma kątów wewnętrznych trójkąta wynosi 180o/ibidem/. Fakt, że każdy zdrowy umysłowo człowiek jest zdolny indywidualnie przy pomocy swojego rozumu dojść do tego, co dużo wcześniej odkryli dla ludzkości geniusze, stanowi źródło olbrzymiego potencjału rozwojowego całego gatunku /ibidem/.

Wyraźnie dostrzec można tu niezwykłą synergię między transgresjami typu      H i P.  Rewolucja informatyczna tę synergię dodatkowo zwiększyła. Doskonałe możliwości rozprzestrzeniania się wiedzy o nowych odkryciach i osiągnięciach pozwalają zwiększyć efektywność transgresji typu P – nie muszą już być „wyważane drzwi” rzeczy już dokonanych, dlatego transgresje typu P coraz częściej stają się transgresjami H (choć niekoniecznie muszą mieć od razu ten wymiar co odkrycie Ameryki przez Kolumba lub sformułowanie matematycznej postaci dużej teorii względności przez Einsteina).

7.

Ten potencjał transgresyjny nie jest jednak jednakowy dla wszystkich dziedzin – dotyczy on przede wszystkim dziedzin związanych bezpośrednio z przetwarzaniem informacji tj. technik komputerowych, telekomunikacji oraz nauk w stosunku do nich źródłowych, czyli cybernetyki, fizyki (w tym elektroniki), chemii i na poziomie bazowym oczywiście matematyki. Jest to całkiem normalnym zjawiskiem – te dyscypliny przyczyniły się do obecnej rewolucji informatycznej i od samego jej początku korzystały z jej owoców, były niejako w tej rewolucji zanurzone.

Uważna obserwacja doprowadzić może do stwierdzenia, że współczesny świat znalazł się w fazie zachłyśnięcia się możliwościami wymiany informacji. Zarówno zwykli śmiertelnicy, jak i poważni filozofowie zastanawiają się jak wykorzystać olbrzymie możliwości, jakie daje nowoczesna nauka i technika. Zarówno na poziomie całej populacji, jak i pojedynczego człowieka ludzkość przeżywa szok informacyjny – wydaje się że dopiero dorastające pokolenie lub dzisiejsze oseski będą w pełni przystosowane do działania w świecie maksymalnie nasyconym informacją. Dziś nawet ludzie wykształceni i dbający o swój stały rozwój mają problem z jej nadmiarem.

Nieco ryzykowne naukowo, ale może właśnie dlatego trafne, wydaje się twierdzenie, że „przystosowanie informatyczne” wymagać będzie zauważalnych po raz pierwszy od tysięcy lat zmian w aparacie nerwowym człowieka: 1) może on ulegać gwałtownym przekształceniom biochemicznym pod wpływem wzmożonej stymulacji informacyjnej, 2) może być już w niedalekiej przyszłości modyfikowany genetycznie, 3) może być rozszerzany przez cybernetyczne implanty.

Jeśli te zmiany nie zrealizują się w sposób niweczący człowieczeństwo, będą mogły się dokonywać transgresje H w dziedzinie rozwoju etycznego i ontologicznego i to na skalę w tej chwili nawet niewyobrażalną. Powstanie nowy gatunek homo informaticus, który po raz pierwszy w dziejach będzie w pełni zasługiwał także na szlachetne określenie sapiens. Jeśli jednak przystosowanie informatyczne pójdzie jedynie w stronę instrumentalnego stwarzania efektywnych cyber – istot, których zadaniem będzie realizacja ściśle zaprogramowanych celów, to zostanie zniszczona ludzka zdolność do transgresji, gdyż dla homo cyberneticus prawdą będzie wszystko, co nie będzie sprzeczne z systemem, co zaś będzie sprzeczne, nie warte będzie dążeń poznawczych. To pesymistyczna wizja i w dodatku przecząca pozornie synergii rozwoju naszego gatunku. Ale synergia może mieć także charakter negatywny, gdyż nawet „nieludzka” (r)ewolucja naszego gatunku byłaby przecież przeciwstawieniem się entropii – homo cyberneticus byłby przecież istotą bardzo efektywnie zamieniającą energię procesów metabolicznych na informację /por. Mirski/.

Oczywiście możemy także przyjąć pełną nadziei wizję ludzkości, która mimo wszystko przystosuje się ostatecznie informatycznie bez rezygnacji ze swego człowieczeństwa.

W tej wizji możliwe będzie miejsce na filozofów toczących w Internecie telekonferencyjne spory o istotę bytu, przywódców duchowych różnych religii prowadzących ekumeniczny dialog, który będzie można obserwować na interaktywnych konsolach informacyjnych, które umożliwią włączenie się do dyskusji. Zbiórki pieniędzy dla głodujących dzieci w Afryce o charakterze globalnym, błyskawiczne organizowanie akcji ratunkowych dla ofiar kataklizmów na drugiej półkuli, rozwiązywanie konfliktów politycznych przez bezpośrednią dyskusję obywateli zwaśnionych państw (za sprawą nowoczesnych technik informatycznych jeden człowiek rozmawiałby zawsze z jednym człowiekiem, a nie byłoby to przekrzykiwanie się wrogich tłumów) – to tylko najłatwiejsze do wyobrażenia sobie dobrodziejstwa zaawansowanej ery informatycznej. Ludzkość po otrząśnięciu się z szoku informacyjnego weszłaby w epokę bezustannej transgresji, prawdziwego przekraczania granic, która byłaby czymś więcej, niż tylko bezustanna ekstazą opisywaną przez Timothy Leary’ego.

8.

Trudno jednakże w obecnej chwili ocenić, czy ludzkość jest na dobrej drodze do osiągnięcia takiego etapu swojego rozwoju. Problem oceny wynika z synergetycznego charakteru zjawisk rozwojowych człowieka. Człowiek i jego filogeneza to swego rodzaju chaos deterministyczny, struktura bifurkacyjna – można w najlepszym przypadku matematycznie określić jej przybliżony aktualny stan, ale właśnie ze względu na to przybliżenie wszelkie prognozowanie staje się prawie niemożliwe. Nowoczesne metody matematyczne  zwane „matematyką chaosu” pozwalają wprawdzie określić obszary, w stronę których mogą podążyć struktury bifurkacyjne, ale interpretacja tych wyników siłą rzeczy jest wieloznaczna /por. Stewart/.

Pomimo, iż sama metoda matematyczna jest precyzyjna i ścisła, w przypadku wnioskowań dotyczących niezwykle skomplikowanych układów mamy do czynienia z wielkim obszarem nieoznaczoności. Doskonałym przykładem są spory fizyków teoretyków o naturę zjawisk we wszechświecie – te same wyniki matematycznych działań i obserwacji astrofizycznych są od wielu lat przedmiotem dyskusji dwóch największych autorytetów  w tej dziedzinie – Stephena Hawkinga i Rogera Penrose’a /por. Penrose/.

Zakończenie

Psychika ludzka jest efektem interakcji wysoko rozwiniętego układu nerwowego ze światem. Mózg ludzki mimo swych ograniczonych rozmiarów stopniem komplikacji zjawisk w nim zachodzących, zdaniem wielu uczonych, może być porównywany tylko z kosmosem. Jeżeli zdamy sobie sprawę, że ludzkość to już blisko 6 miliardów takich kosmosów, połączonych w dodatku tysiącami relacji o bardziej, lub mniej zbiorowym charakterze, to jasny wyda nam się fakt, jak trudne są precyzyjne predykcje dotyczące rozwoju ludzkości. Możemy pozwolić sobie jedynie na przybliżenia i intuicje, jak to miało miejsce w przypadku Stanisława Lema oraz kilku innych pisarzy SF oraz futurologów. A i tak musimy liczyć się z tym, że tak jak Lem zostaniemy zaskoczeni szybkością przewidywanych przez nas wydarzeń.

W ten sposób zmuszeni jesteśmy do pozostania przy mało trafnych przewidywaniach. Pełna świadomość synergii procesów rozwojowych ludzkości daje jednak szansę na trafniejsze analizy i dociekania stanów obecnych. Ponadto do Kantowskich zdumień na temat gwieździstego nieba i porządku moralnego człowieka dodać możemy jeszcze jedno – nad fenomenem ewolucji naszego gatunku. Kto wie, dokąd ten fenomen nas jeszcze doprowadzi ?

Bibliografia

Dobroczyński B., Kategoria osobowości w psychologii transpersonalnej w: Gałdowa A., Współczesne teorie osobowości, Kraków 1995

Kozielecki J., Transgresja i kultura, Warszawa 1997

Jan Paweł II, Fides et ratio, Watykan 1998

Mirski A., Naturalna geneza społeczno-moralnego rozwoju człowieka, w: Rostowski J., Rostowska T., Janicka I., Psychospołeczne aspekty rozwoju człowieka, Łódź 1997

Penrose R., Nowy umysł cesarza, Warszawa 1996

Stewart I., Czy Bóg gra w kości ? Nowa matematyka chaosu, Warszawa 1994